Od samochwały do antychwały?! Jak dbać o poczucie własnej wartości i samoocenę
Kiedy myślę o samoocenie przypomina mi się wiersz Jana Brzechwy „Samochwała”, którego uczyłam się w szkole. Autor tego utworu, za pomocą zgrabnych rymów, piętnuje poniekąd samochwalstwo i zniechęca do mówienia o sobie w superlatywach. Wiersz ten idealnie wpisywał się w dominujące wówczas przekonania o tym, że nie można się chwalić, że mamy stać w kącie, aż nas znajdą, że należy być skromnym itp. Z perspektywy tych kilkudziesięciu lat życia, które minęły od czasu, kiedy recytowałam ten wiersz przy tablicy, jak i aktualnej wiedzy, doświadczeń życiowych i zawodowych, patrzę dziś na ten utwór z perspektywy psychologiczno-terapeutycznej.
Co więcej, widzę na co dzień, zarówno w pracy zawodowej, jak w relacjach z ludźmi, że przesłanie tego wiersza, jak i ówczesne myślenie na temat samooceny i poczucia własnej wartości mają istotne konsekwencje w naszym życiu.
Samochwała
Być może nie wszyscy z nas pamiętają ten wiersz słowo w słowo, jednak wieloletnie doświadczenie trenerskie i terapeutyczne daje mi podstawę do stwierdzenia, że zawarte w nim przesłanie mocno weszło Polakom w krew. Nie tylko mówienie o sobie dobrze przychodzi z trudem większości ludzi, ale, niestety, także takie myślenie. Bardzo często zewsząd słyszę, że nie wypada się chwalić, mówić o sobie pozytywnie, bo jest to źle odbierane, wręcz nieakceptowane, i co istotne, że nawet grozi wyśmianiem. Och, jakże często na potwierdzenie tych słów przywoływana jest wspomniana „Samochwała”.
Niestety, taką postawą i zachowaniem wzmacniamy schematy pozbawiające nas tego, do czego mamy niezbywalne prawo, czyli do myślenia o sobie dobrze! Pamiętajmy, że w takim myśleniu, nie ma niczego nagannego! Mamy także prawo dobrze o sobie mówić. W tym również nie ma nic złego, a często jest to wręcz wskazane. Tym bardziej, iż na co dzień toczymy na ogół walkę z naszym wewnętrznym krytykiem, który niejednokrotnie deprecjonuje, poniża i podważa to, co dobre i pozytywne, zaniżając tym samym naszą samoocenę, o czym w przytoczonym wierszu.
Krytyk wewnętrzny
Siedzi tam sobie i patrzy uważnie,
choć go nie widać, czuć go wyraźnie.
Rządzi nami niesłychanie
i patrzy bacznie co się stanie!
Poniża, deprecjonuje, krytykuje.
To, co dobre mimochodem zignoruje.
Skutecznie uniemożliwia działanie
i świętuje, gdy człowiek upadnie.
Panie Krytyku, czy pan tak musi?
Czemu pan mnie ciągle smuci?
Ja chcę działać, wierzyć w siebie!
Móc liczyć na siebie w każdej potrzebie!
Ależ Droga Pani i Drogi Panie,
Niech tak wreszcie się stanie!
Któż Wam broni myśleć dobrze,
sobie ufać, wiarę mieć i działać!
To od Was zależy jak dużo mogę!
Dajcie szybko z przeszłości nogę!
Uwierzcie w siebie i swoje możliwości,
niech pewność siebie wreszcie zagości!
Będzie żyło wam się lepiej i radośniej,
Gdy na siebie spojrzycie przychylniej,
Dłużej już nie czekajcie i nie narzekajcie,
Myślenie o sobie zmieniajcie, z życia korzystajcie!
Jesteś kiepski, przegrałeś… Nic nie osiągnąłeś
Niestety, na ogół w każdym z nas „siedzi” ktoś, kto podsuwa nam myśli typu: „jesteś kiepski”, „nic nie osiągnąłeś”, „znów przegrałaś”, „do niczego się nie nadajesz”, „znów ci nie wyszło”, „mogłaś zrobić to lepiej”. Jednakże jedni z nas słyszą te głosy częściej, inni rzadziej, jedni radzą sobie z nim lepiej, drudzy gorzej, a jeszcze inni zupełnie się im podporządkowują. Taki stan rzeczy ma swoje konsekwencje, ponieważ ten tzw. krytyk wewnętrzny, za którymi kryją się wspomniane głosy ma istotny wpływ na nasze życie. Po pierwsze, powoduje, że tracimy wiarę w siebie, słabną nasze możliwości i rezygnujemy z dążeń, ponieważ brak nam pewności, że sobie poradzimy. Po drugie, jest bardzo kontrolujący i wymagający, oczekując od nas nadmiernego perfekcjonizmu.
Po trzecie, krytyk wewnętrzny obniża naszą samoocenę, poczucie własnej wartości, a to z kolei przekłada się na funkcjonowanie w wielu aspektach życia. Nawet wtedy, kiedy inni nas chwalą, krytyk wewnętrzny poddaje pod wątpliwość te pozytywne opinie sugerując, że „być może to nieprawda”, że „oni mówią te specjalnie”, czy też, że „nie myślą tak o tobie” itp. Trudno wówczas zbudować pozytywny obraz siebie i adekwatną samoocenę, której tak bardzo potrzebujemy do realizacji celów prywatnych i zawodowych, do radzenia sobie w życiu.
Chciałoby się zatem rzecz – nie dokarmiajmy tego krytyka negatywnymi myślami i słowami na swój temat!
Warto wiedzieć, że on powstał pierwotnie po to, aby nas wspierać. Ten wewnętrzny głos może okazać się bardzo pomocny, jeśli zmieni się jego przekaz na bardziej przyjazny i motywujący. Oczywiście to wymaga czasu i cierpliwości, ale warto! Zatem zamiast przytakiwać tym uogólnieniom i emocjonalnym sądom oraz wzmacniać negatywne opinie na swój temat, należy pracować nad pozytywnym obrazem samego siebie, poprawiać samoocenę i neutralizować krytyka wewnętrznego. Pamiętajmy, że mamy prawo dobrze o sobie myśleć i że nie ma ludzi idealnych. Ważne, aby wyciągać wnioski z błędów, porażek, potknięć i się nie poddawać, nie deprecjonować. Zachęcam, aby patrzeć na siebie przychylniej i zmieniać niekorzystne schematy myślenia! Może następnym razem, jak znów usłyszysz zdanie „ty zawsze przegrywasz”, przypomnisz sobie momenty, w których wygrywałaś, dawałeś radę, odniosłaś sukces.
Jedno jest pewne, samoocena czy poczucie wartości nie są czymś stałym i niezmiennym!
I nawet jeśli w życiu dorosłym jest nam nieco trudniej myśleć o sobie dobrze, bo nie słyszeliśmy pozytywnych komunikatów na swój temat w dzieciństwie, byliśmy krytykowani, to nie przekreśla to szansy na to, żeby podnosić swoją samoocenę i wzmacniać poczucie swojej wartości. Warto robić to tu i teraz, koncentrując się na tym, co dobre, pozytywne, na tym, co umiem, wiem, osiągnęłam. To działa, wiem to nie tylko z autopsji, ale także z doświadczeń terapeutycznych czy trenerskich. Warto również odpuścić swoim rodzicom, czy też, tym, którzy nas zranili, mówiąc nam przykre, negatywne i raniące nas słowa, ponieważ umiejętność przebaczana, to jak twierdzi Brian Tracy, to jeden z podstawowych filarów adekwatnej samooceny.
Może już najwyższy czas, żeby zaakceptować i polubić siebie…
…jeśli mamy z tym problem, dostrzec to, co pozytywne i dobre w naszym życiu, i co istotne zauważyć to i docenić. Warto również mówić sobie miłe słowa, niekoniecznie jedynie w myślach… I co istotne, należy przyjmować komplementy i pozytywne komentarze pod naszym adresem z wielką otwartością i akceptacją, ponieważ są nam niemalże niezbędne do życia jak powietrze. Jest tak dlatego, że człowiek to istotna „komplementolubna”, jak mówią słowa wiersza mojego autorstwa, który dedykuję tym, którym „Samochwała” weszła zbyt bardzo w krew.
ANTYCHWAŁA
Antychwała gdzieś tam stała
I tak sobie urągała!
Nie umiem nic, niewiele wiem,
Staję się gruba, gdy coś zjem,
W lusterku brzydko wyglądam,
Na innych dziwnie spoglądam,
Jak coś powiem, to żałuję,
Słowem, życie mnie stresuje.
Mogłabym być piękna, mądra taka,
Oryginalna, wyjątkowa, nie nijaka.
Mieć swe lico piękne takie,
I te wdzięki różnorakie,
Zgrabne nóżki, pupcię w normie,
Kroczyć przez życie dumnie!
Lecz nie mogę, choćbym chciała,
Bo mnie „Samochwała” kreowała!
I choć w skrajnej skromności wzrastałam,
Przed komplementami się wzbraniałam,
To dziś już wiem, że prawo mam,
Myśleć o sobie dobrze tu i tam!
I już żadna ze mnie Antychwała,
A i Brzechwy „Samochwała” się schowała.
Wyszłam z kąta, nie urągam, nie narzekam,
Wiem, co znaczę i gdy chwalą, nie uciekam!
Tego życzę wszystkim i każdemu z osobna,
Bo człowiek to istota „komplementolubna!”.
Monika Mularska-Kucharek
Facebook: https://www.facebook.com/monikamularskakucharek
Fot. Adam Adamus